Zbiorowe zjawiska – podobne postawy, emocje, poglądy pojawiające się w tym samym czasie u wielu różnych osób, ożywiające nastroje całych grup i ukierunkowujące ich działania, dotykają nas i dotyczą na wielu różnych poziomach. Porywają nas za sobą, budzą lęk, przywołują obrazy traumatycznej przeszłości, irytują, budzą pogardę czy ironiczny dystans. I choć często w odniesieniu do nich mówi się o „manipulacji”, „konstruowaniu reakcji”, czy „polityce historycznej”, to tak naprawdę silne ładunki emocji i afektów są tym, co wyróżnia takie reakcje na zbiorowym poziomie. Analizując ich prawidłowości mówimy w psychologii analitycznej o „nieświadomości kulturowej” i „kompleksach kulturowych” – które wyjaśniają wyraźnie dwubiegunowe reakcje uczestniczących w procesach zbiorowych i ich świadków. Mówiąc najprościej, sygnałem, że mamy do czynienia z kompleksem jest na przykład to, że obie strony „wiedzą” jak jest, i „wiedzą”, że podejście drugiej strony jest błędne (złe/zbrodnicze/śmieszne – zależnie od sytuacji i struktury kompleksu).
James Hillman powiedział raz o amerykańskiej psychice zbiorowej, że współczesnym jej problemem jest pewien rodzaj zaburzenia myślenia – zaczyna się od tego, że wiadomo, co w narodzie jest złe. „Z całą pewnością wiemy, co jest złe. (…) Ale czy wiedząc to zdajemy sobie sprawę z tego, że tym, co tak naprawdę jest błędne jest takie właśnie myślenie? Absolutne przekonanie co do własnej słuszności możne nas usztywnić i zafiksować w takim samym stopniu, jak lęk.”
Dokładnie tak się dzieje, gdy dostajemy się w pole działania kulturowego kompleksu. Zaczynamy „wiedzieć” co jest prawdą, a to co wiemy pozbawione jest wątpliwości. Z jednej strony możemy więc wiedzieć, używając przykładów z naszego podwórka, że żyjemy w atmosferze zagrożenia, że Polska jest w ruinie, być całkowicie przekonani, że katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu(1), a na drugim biegunie uważać z całkowitą pewnością, że tego rodzaju przekonania są irracjonalne, mityczne, nieuzasadnione, niczym relikt dawnych czasów, którego natychmiast musimy się pozbyć, aby nasze umysły funkcjonowały w sposób, który przystoi człowiekowi współczesności.
Jak pisze Dale Mathers, mit jest formą dialogu dostarczającą struktury, która kształtuje zarówno język, jak i percepcję. Można porównać mit do struktury semantycznej wypowiedzi – ma specyficzne cechy dla zbiorowego języka kulturowej nieświadomości i jest formą niosącą pewne informacje, zawierającą w sobie treść. Tak potraktowany mit przestaje być jedynie czymś irracjonalnym, a jego wyrazy na poziomie zbiorowej psychiki – w polityce, prasie, aktywności różnych grup – stają się strukturą, która pozwala na komunikację czegoś, co leży głębiej, coś, co jak mówił C. G. Jung, jest sekretną postawą, doświadczaną przez wszystkich, a nieznaną przez nikogo, której nie jest w stanie opisać żaden historyk (CW 10). Posługując się przykładem: jeżeli weźmiemy pod uwagę szybką historię rozpowszechniania się w tym roku mitu „Polski w ruinie” na obu jego biegunach, według dynamiki opisanej powyżej – z jednej strony dosłowności ruiny, z drugiej wesołości, jaką to hasło wywołało, co odzwierciedliło się w niezliczonych memach w internecie, być może pojawi się nam pytanie o znaczenie ruin dla naszego kulturowego doświadczenia. Na poziomie historycznym w latach pięćdziesiątych, gdy rodzice mojego pokolenia chodzili do szkoły podstawowej, wiele miast miało nadal zrujnowane po wojnie fragmenty. Na zdjęciach z lat pięćdziesiątych, a nawet na początku sześćdziesiątych piękny i lśniący świeżością Pałac Kultury stoi w tle nadal zrujnowanych budynków. Ruiny nie należą więc do przeszłości „gdzieś tam”, mamy z nimi kontakt jako pokolenie postpamięci przez nieświadome doświadczenie naszych rodziców. Terapeuci w praktyce klinicznej dobrze znają pojawiające się znikąd lęki u swoich pacjentów, które często są wyrazem międzypokoleniowego przekazu, według których zaraz nastąpi „jakaś katastrofa”, „wszystko się zrujnuje”, „wszystko się skończy”. Specjaliści od zjawisk zbiorowych opisują zaś zniszczenie tkanki społecznej, która jest wynikiem doświadczeń traumatycznych na masową skalę (u nas ich granicę wykreśla rok 1989). Podkreślają, że skutki zrujnowania porządku społecznego mogą być odczuwane przez kilka kolejnych pokoleń, a dopiero trzecie pokolenie posttrauamtyczne ma wystarczający dystans do traumatycznych wydarzeń w wypadku traumy zbiorowej, aby móc je „opracowywać” – tworzyć przestrzeń znaczenia. Jeżeli potraktujemy historyczną ciągłość polskich przejść z ostatnich dwustu lat jako kumulacyjną traumę, łatwo wyliczymy, że takiego pokolenia jeszcze nie ma. „Polska w ruinie” byłaby według tego, co piszę powyżej rodzajem „załamania czasu”, sposobem, w jaki za pomocą mitologizującego się obrazu ruin próbujemy poradzić sobie z fragmentem nieświadomości kulturowej, na opracowanie których nie mamy narzędzi – powtarzalnym powrotem doświadczenia traumatycznego na zbiorowym poziomie.
Mówię często, że w wypadku kulturowej traumy jesteśmy w sytuacji uszkodzonego, który pracuje ze swym uszkodzeniem za pomocą uszkodzonych narzędzi. To uszkodzenie sprawia na przykład, że jesteśmy podatni na identyfikację z biegunowościami kompleksu kulturowego. Wiemy, że Polska „naprawdę jest w ruinie”, albo wiemy „że to wszystko bzdura”, tyle, że nadal nie wiemy, co się z nami dzieje i tracimy zdolność do zadawania podstawowych pytań: „o co w tym chodzi?”, „dlaczego takie obrazy się pojawiają?”, „co o nas mówią?”, „czemu tak się na to uruchamiam?”, „dlaczego tak mnie wkurza/obraża/śmieszy to, co mówi druga strona?”. Przede wszystkim zaś, parafrazując cytat z Hillmana, nie wiemy, że tak naprawdę zrujnowana i zafiksowana na jednostronnym oglądzie jest nasza zdolność do nadawania znaczeń temu to co się dzieje, bez względu na to, z którym biegunem kompleksu się identyfikujemy. Czytelnik pewnie zainteresuje się tutaj tym, jaki jest ten kulturowy kompleks, jak jest zbudowany, skąd się wziął, ale chcę poprosić tu Państwa o chwilę cierpliwości, bo właśnie tym zamierzamy się między innymi zajmować na naszym blogu „Psychoanaliza kultury”, powoli stawiając hipotezy, potwierdzając, lub odrzucając je, próbując przede wszystkim stworzyć alternatywną strukturę dialogu do mitu, w której to nie chodzi o ustalenie tego, co „jest prawdziwe” a „co nie”, a o odnalezienie sposobu rozmawiania o doświadczanych przez nas wszystkich zbiorowych zjawiskach, który byłby (jednocześnie) otwarty na nowe możliwości i starą wiedzę.
(1). Dokładniej o rozumieniu znaczenia społecznej reakcji na katastrofę smoleńską piszę w moim artykule „Monuments of Memory”.
Źródło tła obrazka nagłówkowego: Poland for Your Eyes blog
Małgorzata Kalinowska
Henderson, J. (1990). „Cultural Unconscious”, w: Shadow Self, Chiron.
Hirsch, M. (2012). The Generation of Postmemory: Writing and Visual Culture After the Holocaust, Columbia University Press.
Kimble, T. (2014). Phantom Narratives: The Unseen Contributions of Culture to Psyche, Rowman & Littlefield Publishers.
Kalinowska, M. (2012). Monuments of Memory. Defensive mechanisms of collective psyche and their manifestation in the memorialization process, Journal of Analytical Psychology, 57,425-444.
Zostaw odpowiedź